Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/411

Ta strona została przepisana.

władał językiem niemieckim. Wtedy wszystko, słowo w słowo, tłómaczył na język polski oficer, siedzący z boku, — wygolony i wyświeżony, czysty i przesadnie elegancki, z twarzą świadczącą o semickiem pochodzeniu. Ten miał wyraz oblicza idealnie spokojny, mądry, zimny, pełen powagi i poczucia czci dla dokonywującego się aktu sprawiedliwości. Przewodniczący, który pytania zadawał, mówił płynnie po niemiecku, ale akcentowanie wyrazów w sposób dziwnie zabawny — znamionowało Węgra. Pan Granowski odpowiadał na wszystko z najzupełniejszą prawdomównością. Z nonszalancyą stwierdzał podania o wizytach, co do których przytaczano mu daty i okoliczności towarzyszące. Po namyśle przypomniał sobie raz i drugi, że w istocie tak było, jak cytowano. W niektórych wypadkach prostował i wyjaśniał, tłómacząc sprawy, których donosiciel nie rozumiał, więc je błędnie oświetlił. Cały bieg sprawy przypominał treść rozmowy z kapitanem Śnica. Ten sam to był porządek zarzutów, te same wszystkie dane. Pan Granowski widział jak na dłoni, iż z żółtej teki kapitana wydobyte dossier jest podstawą dochodzenia. W pewnej chwili zapytał przez tłómacza, czy zarzuty, które mu sąd stawia, pochodzą z oskarżenia kapitana Śnicy. Na to nie udzielono odpowiedzi. Powtórzył swe pytanie z naciskiem, żądając wyraźnego wyjaśnienia. Lecz teraz zbyto go zimnem, odpychającem i wzgardliwem milczeniem. Wtedy w sposób szorstki zaznaczył, iż żąda takiego wyjaśnienia, ponieważ temu to kapitanowi Śnicy, jako Polakowi, przedstawił powody, dlaczego przedsiębrał rozmaite machi-