Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/022

Ta strona została uwierzytelniona.

bylin charszczu ostrego i kłączów takrocznego żarnowca. Wtargnąwszy na wał sypany, junacy rzucili się wpław przez podmarzniętą kałużę rowu, wydźwigniętego na połowę wysokości urwiska. Kto z niej wybrnąć i piąć się zaczął ku ścianom, węgłom i zaworom grodu, wszczepiał okrwawione palce w śliską powłokę prostopadłej szklanej góry, co wokół zamku z morskiego wypalona piasku potrzymywała przyciesi szerokie i stromy częstokół. Krew wikingów kapała w wody rowu, na lodowisko fosy, ciekła długiemi smugami po okrągłych bokach szklanej góry. Chmury strzał leciały z łuków słowiańskich na twarde szyszaki. Ciała nieulękłych bersekierów zlatywały w otchlisko, gdzie kipi ciemne morze ze wściekłą potęgą, gdzie się ciska na hardy przylądek i gdzie czuby pian, po zimnej chlaszcząc glinie, wyśpiewują nieulękłych chwałę.