na górach. Tysiąc ptaków śpiewał w gajach, a nad trawami, niby fruwające kwiaty, polatywał tysiąc wielobarwnych motylów. Smętek miał za sobą żółtą górę żarnowca, płonącą jakgdyby stos ognisty, — przed sobą, jakby w objęciu dwu wyniosłych pagórów, miał lazurowe wody morza. Śmiały się migotliwem lśnieniem, mełgały się iskrami żywemi te fijołkowe przepaście. Pochwycony przez melodyę szczęśliwą, która z jego ligawki, jak śpiew ze słowiczej gardzieli wionęła, zakołysał się, zaniósł od melodyjnego pląsania. Zatańczył. Od pobrzeża do pobrzeża lasu z prawej i lasu z lewej, wpoprzek niewysłowionej doliny unaszał się w dźwiękach szczęśliwej piosenki, na sprężystych i giętkich kolanach. Zakołysały się nie od podmuchu wietrzyków, lecz od toniki jego uniesionej melodyi drzewa prastare, — dęby i buki, graby i lipy, — słały się w ślad jego pląsów poszumy sosen zielonych. Zakołysały się złote głowy brzóz białych, stojących rzędem na leśnym skraju, osnute zwieszonemi baziami. Pochylały się za nim głowiny różane i niebieskie młodocianych kwiatów i wysmukłych ziół. Rojem pofrunęły żółte i błękitne, białe i wielobarwne motyle. Tam się w swym locie rzucały ciężkie pszczoły, dźwigając w wolach przełykowych brzemiona woniejącej żywicy i pyłów, zlizanych na dnie kwietnych kielichów, których subtelne narządy zdruzgotały nogami, gdzie doskonale piękny rzut jego stopy migał nad zielenią trawy, rosą zmoczonej. Zatoczył nad nim strzeliście krąg doskonale okrągły, świszczący w czystym lazurze jastrząb płomykowany brunatno, który właśnie opił się był ciepłej krwi i nażarł drgają-
Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/046
Ta strona została uwierzytelniona.