Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/072

Ta strona została uwierzytelniona.

Serce zatrzęsło się od wspomnień, od ohydy. Krwawe dzieje płynęły wszędy długimi łańcuchy. Krew rodowa w oczach ściekała znowu po stopniach ojczystego zamku. Zemsta, wybuchająca z dna duszy, jak wybucha ogień i dym z otworzeliska wulkanu nad lazurowem morzem, przygaszona nadludzkim wysiłkiem woli, zakazana samemu sobie, świętym znakiem odpuszczona, zalana wodą miłości.
Pokój Wrszowcom! Pokój Bolesławowi Rudemu! Pokój mordercom i miłość katom, którzy przyszli wydrzeć z kościoła cudzołożnicę, ażeby jej młodą głowę odrąbać. Wszakże i oni opuścili topory, gdy naprzeciwko nich samotny mężnie wyszedł. Pokój przyjaciołom — Krescencyuszowi i Filagatosowi grekowi, wrogom cesarza, »niewinnym«, męczennikom!...
Lecz na popieliszczu, zalanem tak do cna wodą odpuszczenia wałęsa się perzyna żalu i błąka się dym smutku, którego żadna już w duszy moc rozegnać nie może. Gdziekolwiek odwrócić wzrok, — wszędzie nienawiść, zemsta, przemoc, zdrada, gwałt i przeszywający na wskroć, jak miecz, śmiech tryumfu ślepej siły. I tak oto zamknął się krąg przypomnień. Słowo odpowiedzi zamarło na ustach. Nie było co rzec młodemu przewodnikowi o świecie dalekim południa. Ręka podniosła się sama, ażeby błogosławić żywotowi pozaludzkiego, widzialnego świata. Oczy upadły na lśniący grzbiet szczupaka, zieloną, nieprzeniknioną ciemność wodnej głębiny udający, co się czaił w przezroczystej topieli, ni to pocisk drapieżny, żądny żeru i zemsty za istnienie ofiary jego żądzy. I runął piękny, wysmukły szczupak, kat, żywotowi swych własnych dzieci nie-