Tyś wzmógł potęgę wroga — brata...
Skinął ręką królewic, żeby wieszczbiarz precz z tej izby uchodził.
A gdy się tamten ociąga, chwycił go za piersi i na ziemię obalił, żeby nogą rozdeptać jego wieszczbę przeklętą.
Klasnął w ręce.
Komornicy wywlekli gadacza.
Lirę mu o kamienne progi, strzaskali...
Zapadł książę w dumanie posępne.
Powrócił w krainy swej męki.
Och! Wrzącego ołowiu nakapał mu w serce włóczęga. Przeklęty widok przed oczy wystawił. Sen zniszczył.
Noc głęboka nad zamkiem zaległa. W głębi nocy, wśród ciszy, w bezsennem morzysku — wrzask trąby.
Brata hasło...
Tętenty na moście spuszczonym.
Krzyk. Bitwa. Szczęk oręża.
W przedsionku jęk głuchy i ciosy zabójcze.
Drzwi pękły rozbite obuchem.
Komornik na progu zakłuty.
Latarni złowrogie połyski.
Siepacze do izby wtargnęli.
W przyłbicach, w kolczugach...
Do broni!
Miecz w ręku!
Skoczyli. Za ręce! Za nogi!
Na łoże!
Z rozkazu! Z rozkazu! Z rozkazu!
Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.