szubów ściągnęły były właśnie zbliska i zdala na jarmark od pięćdziesięciu już lat rok rocznie trwający w ciągu dni kilku, który w tym roku, 1308 wypadł o trzy miesiące później, wskutek zagarnięcia kraju i miasta przez Sasów. Między kościołem rybackim świętego Mikołaja i wielką budową świętej Katarzyny, na sto kilkadziesiąt lat przed tą chwilą przez księcia Sambora wzniesioną, — pod murem miejskim, który podówczas łączył wieżę dominikańską rybackiej parafji z basztą »Patrz w górę«, przez Niemców »Kiek in die Kök« zwaną, ponad rzeczką Radunią, a obok młynów niemieckich, na wielkich placach, rozciągnionych wśród opłotków od starej Motławy aż ku rozdołom szydlickim — jarmark dominikański się kotłował. To wydeptane, błotniste targowisko, obstawione drewnianemi domostwami starego miasta wrzało teraz od nadzwyczajnego zgiełku. Po odstąpieniu brandenburskich najeźdźców, po zwolnieniu spod opresyi zamków, osiedlisk, dworów i wsi, ludność kaszubska, złupiona przez Niemców, przybyła tłumnie z uwolnionych okolic, gdyż musiała nabywać nie tylko odzież i statki domowe, ale i żywność samą. Siedząc na wytrzebionych w boru polanach, niniaki w Pomorsce, czy łyczaki pod Kościerzyną, równie jak beloki i kabatki mało, na ogół mieli mąki i chleba. Mąki żytniej używali na zacierki i kluski, stanowiące ich ulubioną potrawę. W czasie przednówku żywili się surowiznami i kwasami, a częstokroć pleśń i zgnilizna, wydobyta ze spróchniałego drzewa, z przymieszką plew i najgrubszej mąki za chleb im służyła. Półnagie dzieci, po złupieniu wszystkiego dobytku i odzienia przez wrogów, wałęsały się w checzach,
Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.