schodząc aż na samo wybrzeże. Pradziadowie, dziady i ojce karczowały go własnemi rękoma. Wycięły buki i dęby, sosny i modrzewie, aż do samych olch, rozrastających się zastępem szerokim ponad jeziorem. Własnemi rękoma wydzierały korzenie pniów, długie na dziesiątki stóp człowieczych, wyszarpywały serdeczne korzenie głębokie na dwa chłopa, ciągnęły na wierzch odnogi i baty jałowca, kłącze jerku, głogów i tarniny, Paliły je na wielkich stosach i popiół rozsypywały na ziemię. Wyniosły na ramionach i w długie poskładały kamionki na miedzy swej dziedziny wielkie, okrągłe, wyślizgane głazy, które sam tylko dyabeł mógł pozostawić w tym lesie. Aż wreszcie spod siekiery i gracy wyjrzała rola czysta, a urodzajna nad spodziewanie. Niegdyś w przeszłości ojcowie wznieśli pośrodku dziedziny z potężnych modrzewiowych śniatów i płazów dom okazały, dworzyszcze na cały ród potomny. Wystawa dworu patrzała w stronę wielkiego jeziora. Nad czarnym i osadzistym dachem gontowym stały pozostawione z prawieku cztery lipy tak olbrzymie, iż ich korony były, jako puszcza sama w sobie. Stała przy węgłach domu grusza polna, dzika, leśna, która się Przecie z ludźmi zeszła, zrosła, stowarzyszyła, a nawet lepszy w czasie owoc wydawać poczęła, gdy jej korzenie gnojem swoim i gnojem zwierząt obłaskawionych sycić jęli. W pobliżu osady, a w poprzek pól na świat wydanych, szła droga z końca świata, z Gdańcza samego, z Krokowa, dziedzictwa, Gneomara Wikerade, darowizny księcia Mestwina, — z Darzlubia, dziedzictwa rycerza Radosława ze Strugi, z Chłapowa i z Pucka. A szła ta droga ku wyjściu Piaśnicy z jeziora, dalej
Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.