Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszechświat skona i z tobą pospołu rzucony zostanie w jamę grobu, gdzie go żmije pożerać rozpoczną.
Otrząsnął się myśliciel, jakby węża od swego serca odrywał. Zadławił w sobie wewnętrznego dajmoniona. Oświadczył mu, iż sprawa rachunków niezrozumiała jest, zanadto zawiła, niedostępna dla smętka, nurtującego zgnilizny i przenikającego zgryzoty, które do wrót cmentarza prowadzą. Śmierć nie może dosięgnąć oka widza, który się umieścił w środku gwiazdy dalekiej i bada promień kuli ziemskiej dla określenia dwuglądu, zmiennego kąta, czyli paralaksy niebieskiego ciała. Rachunek tego widza wieczności się równa i nie podlega zniszczeniu, gdyby nawet wszechświat skonał.
Człowiek samotny na wieży fromberskiego kościoła spojrzał z miłością na swe ubogie narzędzie z jodłowego drzewa, triquetrum Klaudyusza Ptolomeusza, — z trzech łat złożone, z których jedna była zupełnie nieruchoma, a dwie inne na zawiasach poruszalne, — na suwak ruchomy, który można było śrubą Przykręcać, ażeby umocować dwa przeziorniki dla chwytania źrenicą promieni światła idącego od gwiazdy badanej, — na podziałkę skali, własnoręcznie atramentem znaczoną. Te dwa w drewnie otwory były jedynemi szczelinami do zajrzenia we wszechświat. Ta Podziałka na drewnie jodłowem była źródłem wywodów które obaliły teoryę ruchów księżyca i z miejsca poruszyła bryłę ziemi.
Pogładził łaskawą pieszczotą wyślizgane drewienka. Otulił zestarzałe ciało w kiereję futrzaną.