Ta strona została uwierzytelniona.
Któż miał z samotnikiem jego troski podzielić? Kto go miał w mocowaniu się ze smętkiem wewnętrznym podeprzeć?
Kto miał mu podać rękę, pomoc i radę?
Kto drugi miał oko przystawić do otworów »triquetrum«, gdy jego źrenica łzą zaszła, gdy serce uderzało zbyt mocno, gdy krew zwoje mózgu zalewała?
Nie było nikogo.
Wyniósł się oto nad niebiosa.
Sam się o wszystko zatroskał.
Sam był nad utwierdzeniem.
Stała się wokoło jedyna towarzyszka żywota, niezmienna i wierna, — samotność.