Zapadł w swe krzesło i siedział w milczeniu. Woskowe świece paliły się w lichtarzach, a ruchliwe ich płomienie dobrze oświetlały ubogie mieszkanie. Zarys głowy króla, jego nosa, peruki i warkocza rysował wielki, śmieszny cień na bielonych ścianach izdebki.
Wiatr jesienny z cicha świstał dookoła węgłów chaty. W ciszy nocnej słychać było stąpanie huzarów, miarowo kroczących wzdłuż drogi i płotów dla czujnego strzeżenia bezpieczeństwa i spoczynku monarchy.
Fryderyk Drugi popadł w sen głęboki. Zanurzony w swe krzesło, z głową na piersi zwieszoną, chrapał na całe domostwo. Ledwie go było widać za głębokiemi poręczami siedziska.
O jakiejś porze nocy ocknął się wytrzeźwiony, wypoczęty. Zaraz chwycił swą tekę podróżną. Nerwowemi palcami, których chudość była nadzwyczajna, rozwiązał rzemyki i stos papierów wysypał na powierzchnię stołu. Rozłożył i rozprostował mapy, plany, kolorowe wykresy, wykazy i notaty. Począł zajadle czytać raporty i prośby, niezwłocznie pisząc na marginesach rezolucye i uwagi. Przeglądał właśnie nadesłane raporty o szkołach kadetów w Słupsku i w Chełmnie, ufundowanych dla niemczenia drobnej szlachty pomorskiej. Cieszył się, czytając listę nazwisk oficerów już wyszkolonych w Słupsku, oraz kadetów przyjętych do Chełmna, — owych Chmielińskich, Czarnowskich, Chamyr — Gliszczyńskich, Gostkowskich i Jarka — Gustkowskich, (z których rodu wyszedł Hans Dawid Ludwik hrabia York von Wartenburg, generał feldmarszałek
Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.