Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.

czterdzieści cztery, w Strzelnie czterdzieści, w Wieleniu dwadzieścia dwie rodziny. Spostrzegł, iż wydał już 84000 talarów na sprowadzenie stu ośmdziesięciu rodzin rolniczych w Bydgoszczy, 51000 talarów na sto dziewięć rodzin w Kwidzyńskie, a ogółem wydał 560000 talarów na sprowadzenie kolonistów z Wirtenbergi do innych okolic. Zsumował wszystkie swe dotychczasowe wydatki na sprowadzenie osadników i otrzymał cyfrę niemałą. Miał już ściągniętych około tysiąca trzystu rodzin, czyli około pięciu tysięcy pięciuset ludzi w Pomorską i do nadnoteckiego okręgu. Szli tedy na jego skinienie do Kwidzyna, Tczewa, Pokrzywna, Gołębia, Kartuz, Chełmna, Chełmży, Malborga, Radzynia, Rogoźna, Świecia, Skarszew, Brodnicy, Sztumu, Unisławia, — do mnóstwa wsi i źle zagospodarowanych folwarków.
Gdy król główne bieżące sprawy odrobił, odsunął papiery na bok. Był podniecony. Zagłębił się w mapy. Oczy jego przesunęły się po tym klinie, którym już zabił Rzeczypospolitej Polskiej drogę do morza, — po Warmii i Noteci. Ciężkie i straszne jego oczy padły na Toruń i Gdańsk. W tej oto gburskiej chacie Kaszuby czuł szczególnie gorąco i silnie swe dzieło. Podejmował je od nowa. Dźwigał i wykonywał w duchu. Wzniecała się w nim pasya główna, stara do Polski nienawiść, straszna i nienasycona, wciąż, od samego dna duszy wznosząca się — aż do szału.
W nocnej ciszy marzył o przebiciu osinowym kołem tego upiora, o dobiciu tego wroga swego życia.
Powracał oczyma do punktu na mapie, który nosił nazwę »Gdańsk« i oczy jego pałały ogniem pie-