prawej ręce, niewiastom — po lewej. A gdy się wszyscy we dwa ustawili szeregi, Kamiński wskazał na wdowę Krystynę. Obadwaj przysięgli wyprowadzili zaraz czarownicę z domu. Kamiński wyszedł również na podwórze i zaczął z miejsca bić Ceynowinę po głowie pięściami. Sołtys Jakób Freudel nie przeszkadzał mu w tej praktyce, albowiem sądził, iż taki gwałt należy do naukowego rytuału, do szeregu konieczności niezbędnych, zmuszających czarownicę do wypędzenia czarta z chorego Kąkola. Wdowa Ceynowina usiłowała wyrwać się z rąk medyka i w stronę Wielkiej wsi uciekać. Lecz przysiężnicy i ów Jakób Ciskowski z Gniezdowa dogonili ją i sprowadzili przed wzburzoną gromadę. Wtedy Kamiński podejmował z ziemi co grubsze kamienie i walił nimi w występną, gdy ją do chorego prowadzono. Wepchnięta znowu do domu Kąkola przez sołtysa, przysięgłych i Ciskowskiego, Ceynowina z wielkiego zalęknienia milczała. Dopiero gdy ją sam chory Kąkol kijem zdzielił, a Ciskowski na ziemię obalił, Kamiński zaś tęgo obcasem począł w głowę kopać, deptać nogami, a inni znowu żgać leżącą ostremi narzędziami, zaraz zmiękła i przyrzekła, iż chorego uleczy. Wtedy jej wstać pozwolono. Poczem przystąpiła do oczarowanego Kąkola i przetarła go dłonią po brzuchu, mówiąc:
— Janku, tobie już będzie lepiej...
Wobec tego sołtys i wszyscy i inni opuścili mieszkanie Jana Kąkola. Żeby zaś czarownica uciec nie mogła i żeby jej już więcej bez potrzeby nie poniewierano, sołtys zostawił w izbie dwu tęgich, młodych Budziszów, Józefa Pierwszego i Józefa Drugiego dla
Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/255
Ta strona została uwierzytelniona.