straży, a z surowym nakazem, ażeby jej zaś nie wypuścili z mieszkania. Dla zupełnej pewności lekarz Kamiński spał tej nocy w jednem łóżku z czarownicą.
Sołtys, przekonany, że Ceynowina była podwładną złego ducha, czyli posiadającą moc sprowadzania chorób, poczytywał za rzecz najsłuszniejszą przymus usunięcia choroby, którą Janowi Kąkolowi zadała, — zwłaszcza, gdy obiecała to wykonać. Uważał, iż wdowa czarta wypędzi, choroba minie i na tem cała sprawa do spokojnego przyjdzie kresu. Mniemał, iż wszystko, co się w jego obecności dokonało, miało cel pożyteczny, to też z zupełnym spokojem udał się do Wejherowa, gdzie miał w landraturze wyznaczony termin.
Tymczasem następnego ranka chory Jan Kąkol wcale nie wyzdrowiał, a więc obietnica czarownicy, poprzedniego dnia uczyniona, dotrzymana nie została. To też biegły w tych sprawach Kamiński zarządził, ażeby ją zawieźć na morze. Cały tedy tłum ludzi, na wyprzódki się śpiesząc, wrzucił Ceynowinę na wóz i w otoczeniu wzniesionych kijów, pięści, wśród klątw i zniewag, powiózł poprzez półwysep i pażycę nad Małe Morze. Tam na strądzie mocno jej ręce związano postronkami, wepchnięo w łódź i wywieziono na głębinę wiku. Rybacy przywiązali skazanej linę do pasa, a samą ująwszy za bary i nogi, rzucili w wodę. Widzieli wszyscy stojący na brzegu, którzy wśród wrzasku wielkiego na dzieło patrzyli, i widzieli wiosłujący na łodzi, iż się czarownica przez kilka chwil na wodzie trzymała, nim spódnice jej wodą nasiąkły. Gdy zaś poczęła w strachu śmiertelnym poprzysięgać
Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.