a więc taksamo tylko przez mocną wiarę i żarliwą modlitwę może człowiek chorobę usunąć. Lecz to przymówienie się Marcina Budzisza żadnego nie wywarło wrażenia. Gdy do godziny dwunastej w południe puchlina nie zeszła i bóle nie ustąpiły wcale, tłum chałupianów na rozkaz ostateczny Kamińskiego, wśród strasznych krzyków, w szale bezprzykładnego gniewu, wrzucił Ceynowinę na wóz powtórnie i, wspólnem biciem popędzając konia, zawiózł nad morze i wepchnął do łodzi. Oczy były od szału wywalone i wściekłe. Gardziele zaschły od krzyku. Pięści były zaciśnięte i każda chwytała za kamień, kołek, nóż lub powróz. Zdarto z czarownicy szkaplerz, ażeby jej już nie bronił i dano jej wypić powtóre szklanicę święconego wina. Gdy łódź, odepchnięta od brzegu wiosłami kilku tęgich rybaków, wybiegła na morze, tłum na brzegu zawył, żeby czarownicę wrzucić w wodę coprędzej. Tak się też stało. Dwaj najtężsi maszopi, stojąc okrakiem na poganiaczach łodzi, podźwignęli za ramiona i nogi bezwładną kobietę, rozhuśtali ją w powietrzu i cisnęli daleko we wodę. Opita od święconego wina i pozbawiona szklaplerza, poszła na dno, jak kamień. Tłum chałupiański na brzegu uradował się niepomału, widząc, iż morze wchłonęło nareszcie występną. Rozchodzono się już z wolna, gdy rybacy wyciągnęli długą liną trupa topielicy. Pozostawiono go z pogardą na piasku wybrzeża ku podziwowi morskich wron i przestrachowi kulików.
We dwa dni później, powziąwszy wiadomość o karze, przybyła do Ceynowy starsza córka utopionej czarownicy, Anna, służąca w Gdańsku. Zamieszkała w domu
Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/258
Ta strona została uwierzytelniona.