Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/268

Ta strona została uwierzytelniona.

po płotku drewnianym z gałęzi świerkowych, po szorstkich sęczkach i igłach. Wyrywa się z piersi szloch głęboki:
— Rudolf! Odpuść!
Ale odpowiedzi niema i odpuszczenia nie będzie. Milczenie zalega.
Woda morza szumi za grubemi szkłami okienek. Szybko lecą posłuszne fale. Snują się, bielejąc w nocy, jako kształt wciąż jednaki. Milczenie zalega.
Otto von Arffberg ujął głowę swą w obie ręce i trzymał ją tak oburącz, żeby w niej wszystko na wodzy i w ryzach utrzymać. Chwilami bowiem wybuchała w nim męka, jak erupcya przepotężnej, niszczącej wszechmocy. Młody komodor przeciągał ręce po twarzy i przecierał oczy. Nachylił się do szyby okienka i wodom lecącym ku wschodowi powierzał to imię — Szaleństwo swej duszy:
— Teresa!...
Oto krótka tej sprawy historya: Teresa była żoną poległego Rudolfa, przyrodniego brata Ottona von Arffberg. Gdy komodor Otto był na wyprawach dalekich przy pobrzeżach Ameryki, w oceanie atlantyckim, i tam zatapiał okręty amerykańskie, francuskie, angielskie, nie wiedział wcale, że brat jego poległ, że zwłoki jego przywieziono z głębi Polski i złożono w parku rodzinnego miejsca. Ojciec obudwu braci, starszego Ottona i młodszego Rudolfa, już nie żył. W pałacu mieszkała macocha Ottona, z Teresą, żoną Rudolfa, poślubioną przezeń na sześć tygodni przede śmiercią. Młode małżeństwo żyło ze sobą zaledwie parę tygodni. Gdy Otto przybył na wieś, ażeby kilkanaście dni zabawić, pierwszy