Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/275

Ta strona została uwierzytelniona.

już było po wszystkiem. Poszli szybko. Teresa biegła Pociemku trafiła do furtki, która za nią głośno w mroku trzasnęła. Skręciwszy w lewo, znikła między gęstwiną, świerków prastarych. Idąc jej śladem, krętą uliczką, Otto przybył do grobu Rudolfa. Ciemno już było, ale pod nawisłością konarów poblask zorzy przyświecał. Otto zobaczył Teresę leżącą wzdłuż całego nagrobka. Jak na łożu. Chciała, widać, objąć zmarłego małżonka pieszczotą miłosną, ogarnąć go barkami, osaczyć sobą, pod plecy mu szpony przecudnych dłoni podesłać. Ale drapieżne szpony miłości trafiły na szeroki — szeroki skrzyżal polerowanego marmuru. To też się te ręce rozpadły krzyżem, a rozpalony policzek przypadł do liter bez litości, bez miłosierdzia, wyżłobionych w kamieniu. Tyle jeszcze było półświatła od zorzy, że Otto widział zarys nóg odsłonionych spod krótkiej sukni, spod płaszcza w upadku rozrzuconego, kształt niewymownego uroku goleni, aż do kolana widoczny. Teresa była tak bezwładnie i bezsilnie rzucona na płytę, ręce jej i nogi były tak bez wdzięku i świadomości poniechane, że Otto powziął myśl, iż pewnie serce jej pękło i umarła.
I wtedy głęboko zapragnął, żeby raczej była umarła na sercu i w objęciach brata. Powziąwszy ten wybieg tchórzowski, czekał spokojnie, oparty o płotek z gałęzi świerkowych. Ciemność schodziła zupełna. Mrok się rozpostarł i wchłonął w siebie Teresę. Tylko blady zarys nogi w jedwabnej pończosze, jako jedyny ślad istnienia Teresy, wynikał jeszcze z ciemności. Drżąc na całem ciele, jak w ataku konwulsyi, Otto von Arffberg minął drzwiczki w ogrodzeniu i usiadł na