Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

łodzi maskowała. Klapa z łoskotem zapadła. Jasno rozbłysły wewnątrz elektryczne lampy. Wnet specyficzny zapach wnętrza rozparł się z końca w koniec łodzi. Komendant dał rozkaz załodze. Otwarto wraz rury water-ballastów, przekręcając koła sterów. Wpuszczono wodę do komór. W ciągu minuty woda napełniła przeznaczone dla niej naczynia, zwiększyła swym ciężarem wagę statku i łódź zanurzyła się pod powierzchnię do głębokości kilku metrów. Powietrze ścieśnione, wydostając się w małych ilościach ze specyalnych motorów, traciło swą sprężystość i stawało się do oddechu podatne. Zepsute wypędzały na zewnątrz gazy motoru. Elektryczne popędy pracowały teraz z całej siły. Statek szedł pod wodą z szybkością zmniejszoną, »elektryczną«, zaledwie szesnastu kilometrów na godzinę. Ponieważ Klang czuwał w ciągu całej nocy, poszedł teraz na spoczynek, a sam kapitan stanął przy periskopie i miał pieczę o sterach. Nachylony nad jasną tablicą lustra dolnego, miał przed oczyma widnokrąg na przestrzeni dwudziestu kilometrów. Widział tedy morze najwyraźniej z przodu, z tyłu i z boków. Posiadł jakgdyby trzecie oko. Stał się olbrzymią podwodną muchą, która widzi świat zewnętrzny z głębi morza. Świat zewnętrzny, ujęty przez kryształ soczewki kształtu pierścienia, wystającej o kilka centymetrów ponad wodę, a nachylonej pod 45° do horyzontu, odbity jak w objektywie fotograficznym, w lustrze górnem, spadał przez długą tubę o kilku centymetrach średnicy, w postaci zmniejszonego obrazu na lustro dolne, stanowiące okular, przed oczy obserwatora w całej swojej rozległości. Kapitan widzi a obrazy proste całego okrągłego horyzontu tak wyraźnie,