Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/007

Ta strona została uwierzytelniona.

ostatniego gałgana, — roztrzęsieni na bagnetach, — po dziesięć razy do ziemi przybici sztychem oficerskiej szpady, pchniętej nawskróś, — z głowami rozwalonemi kulą z lufy przystawionej do czoła, — porozgniatani przez pędzące koła armat Czengierego.
Zrudział daleko przypiaskowy grunt ode krwi, co do ostatniej kropli z tych zwłok wyciekła. Zmiękły grudy twardej oraniny. Roztajał śnieg Wleczeni w to miejsce ze wszech stron za nogi zamietli do czysta włosami szeroką niwę. Ugrabili ją kostniejącemi palcami. Naszeptali w zagony ostatnich słów i pokąsali je w ostatnim szlochu.
Oniemiało i zacichło małogoskie pole. Ostatni żywy żołnierz patrzał w nie przez mgłę półśmierci przy brzasku cichego poranka.
Zdało mu się, — dopiero co stały w tem miejscu konie... Jeszcze dudni ziemia, gdy ze śmiertelnym krzykiem pędzą we trzystu towarzysza na zdrajcę! Gdzież źrebiec? Gdzie pałasz? Gdzie pod stopą żelazne strzemię, ostatni towarzysz?
Nie słychać już łoskotu granatów Dobrowolskiego, zasypujących dolinę. Znikły flankiery kozactwa i dragonów, co przez cztery z górą godziny miotały tyralierski ogień. Skąd wybuchaly kępy i kłęby dymów a błyskał ogień, wzgórze strome od południa szarzeje w ciszy. W zachodniej stronie biała smuga cmentarnego muru, gniazdo Jeziorańszczyków, jazdy, armatek... A tam, pośrodku, gdzie stała piechota, — niema nic! Z dubeltówkami, bijącemi na sto kroków, — u nogi — stali pod ogniem rotowym nie-