— Jest tu ośmnaście pokojów. Jedne duże, drugie małe. W tej liczbie trzy salony. Jeden, największy, przez całą szerokość dworu w tamtej, murowanej części, co na końcu. I na to wszystko — ja jedna.
— Boi się pani?
— Panu łatwo się nie bać, jako mężczyźnie. Przytem nie wie pan wszystkiego...
— A cóż jeszcze należy wiedzieć, żeby się bać należycie?
— Proszę pana, to jest taka rzecz... — mówiła przysuwając swe krzesełko do łóżka i zniżając głos aż do szeptu:
— Mieszkało tu dawniej, po rewolucyi dwu braci Rudeckich. Obadwaj gospodarowali na spółkę, bo to było dziewięć folwarków, gorzelnia, tartaki, stadnina, obory, — no, słowem duże gospodarstwo. Starszy brat, co już nie żyje, Dominik, służył dawniej w wojsku. Muszę to panu powiedzieć, że on tosamo kochał się w wujence, zanim wyszła za mąż za tego wuja, co żyje i teraz jest w więzieniu, za Pawła.
Nieboszczyk wuj Dominik zarządzał gorzelnią, końmi, młynami, lasem, tartakiem, całą fabryką. Wuj Paweł rządził folwarkami. Tak tu razem mieszkali. Wuj Dominik zawsze na tamtej stronie, sam, bo się z wujem Pawłem ciągle sprzeczali o pieniądze i o wszystko. Tam u siebie jadał. Posyłało mu się obiady na drugą stronę. Powiadał raz jednemu panu, tosamo z rewolucyi, mój tatko, że wuj Dominik zawsze się kochał w wujence i miał wielki żal do
Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.