Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/062

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ dziewczyna!
Major, stękający na najszerszej sofie, mruknął do zachwyconych:
— No, panowie, dajcie-no pokój tym szeptom. Spać trzeba, nie szeptać...
— Spać tu trudno...
— Zamknąć oczy i spać...
— I oczy zamknąć trudno.
— No, nic z tego, nic z tego.
— My też tylko platonicznie wzdychamy.
— A platonicznie wzdychać można, byle pocichu i każdy na swem posłaniu... Jabym się choć z kwadrans rad zdrzemnąć.
Oficer jazdy, dragon, jak topola, nazwiskiem Wiesnicyn, wszedł ze dworu z doniesieniem, że polecił pilnie zrewidować stodołę, gdzie jest zapole pełne siana, — oraz, że tam wprowadzone zostały wszystkie konie jego oddziału. Raportował nadto, że żołnierze półszwadronu dragońskiego ułożyli się do snu pokotem na sianie, — że warty są daleko porozstawiane i wszystko w porządku. Major podziękował jeźdźcowi za wypełnienie ścisłe rozporządzeń, tudzież za raport, — przekręcił się na bok i zabrał do snu. Panna Salomea słyszała ów raport i rozważała w myślach jego sens i znaczenie. Serce w niej zadrżało i obumarło. W ciemnym rogu salonu przysiadł na wolnym stołku wysoki dragoński oficer, Wiesnicyn. Patrzał w oświetlone drzwi pokoju i na stojącą w głębi dziewczynę. Doświadczał zarazem szczęścia i męczarni. O takiej chwili widzenia tej istoty marzył w szarugi, podczas zimnych pochodów