— Ja chcę, ale co tu zrobić?...
— Czego się tak trzęsiesz? Boisz się?
— Ja się boję.
— Czego?
— Bo tu są konie... Trzy... Cuganty.
— Czyje?
— Nie wiem.
— A skąd się wzięły?
— Wczoraj je przyprowadzili.
— Kradzione?
— Nie wiem.
— Ty nie wiesz! Pytam się, oślico jedna, czy kradzione?
— No, jakie mają być? Podarowane?
— Gdzie te konie są?
— W stajni stoją.
— Na przechowaniu tu są?
— Czy ja to wiem? Na co ja mam dużo gadać! Te konie stoją w stajni.
— Mów prawdę! Nie ty kradłaś, nie ty przechowujesz. Mnie prawdy nie powiesz, toś teraz taka, żydowico niewierna!
— Co ja nie mam prawdy powiedzieć? Te konie są pewno na przechowaniu. Po co gadać takie rzeczy? Tu jeden śpi na strychu, co na tych koniach przyjechał.
— Kiedy pojedzie dalej?
— Jutro na noc.
— W którą stronę?
— Nie wiem.
— Dajże mi parę tych koni!
Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/084
Ta strona została uwierzytelniona.