Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

puste miał ręce, a w sobie nie duszę czującą, lecz jakby wycie wilka w ostępie. Po męstwie, walce, pracy, niespaniu — zajrzało mu w oczy moskiewskie pytanie: — po co to wszystko?
W trakcie, gdy tak defilował z kąta w kąt gabinetu Dominika, usłyszał cichy, przeciągły jęk, nie wiedzieć skąd wychodzący. Zatrzymał się. Nasłuchiwał. Jęk powtórzył się i trwał z nieznośną monotonią. Oficer spostrzegł, że ten głos płynie z sąsiedniej sali. Skradając się na palcach, przyszedł do jego źródła. Wsparłszy się na rękach o brzeg kadzi, gimnastycznem podźwignięciem uniósł swe ciało z ziemi i zajrzał do wnętrza wielkiego naczynia. Z jego dna patrzyły nań oczy powstańca, gorejące, jak płomienie. Dragon siadł na brzegu obwodu kadzi, przerzucił nogi i zeskoczył do wnętrza. Zaśmiał się z grubijańską radością. Nareszcie coś znalazł, czem można będzie zdławić „chandrę“, ściąć jednym zamachem łeb wzburzeniu duszy.
Wydobył z za pasa pistolet i skierował jego lufę między oczy leżącego.
— Kto jesteś? — spytał.
— Powstaniec, — rzekł Odrowąż.
— Skądeś się tu wziął?
— Jestem ranny.
— Gdzie cię raniono?
— W bitwie.
— Jakie masz rany?
— Mam ranę w biodrze od kuli...
— Kto cię tu ukrył?
Książę milczał. Wiesnicyn pokiwał głową. Zro-