Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

i z konieczności bezpośrednie. O jego stosunkach familijnych nic prawie nie wiedziała. W czasie choroby z okrzyków, w bólach wydawanych, z gorączkowych wzmianek powzięła wiadomość, że ma matkę. Kiedyindziej w momencie przytomności wspomniał, że się kształcił w Paryżu i, że tam długo przebywał. Z rozmaitych wreszcie szczegółów wywnioskowała, że musiał być z bogatej sfery, a w powstaniu uczestniczył wbrew woli najbliższej rodziny. Te wszystkie okoliczności otoczyły go mgłą uroku, niezwalczonym zapachem powabu. Jeżeli się musiała wydalić z pokoiku rekonwalescenta, ogarniała ją natychmiast niezwyciężona tęsknota. Skoro można tam było wejść, coś ją niosło, jak wicher. Gdy teraz zaczął wracać do zdrowia, w ciele jej obudziły się jego siły. Wzmogły się także troski o bezpieczeństwo. Cała dusza pełna była zmian i wzruszeń, niespodzianych ogniów, bijących z dna serca, — a najczęściej bezmyślnego zatracenia.
Tego wiosennego dnia wszystko stało się bliskie i jasne. Powiew zdawał się wydobywać słowa z ust ściśniętych, — nieść je i dopowiadać dźwięki, których brakło w zduszonej piersi. Książę, wpół leżąc na parapecie okna, oparty o futrynę, spoglądał w zniszczony ogród. Uśmiechnął się łagodnie, mówiąc:
— Gdyby nie pani, tobym już leżał w tej mokrej ziemi. Wyrosłaby na mnie młoda trawa.
— Byłby z pana jaki taki pożytek. A tak, to tylko zmartwienie.
— Zapewne. Przynajmniej koń moskiewski uskubnąłby mię i spożył. A tak, to rzeczywiście tylko