rozebrane płoty, ogród, który chwastem zarastał, ślady końskich postojów wokoło dworu, spalone budynki gospodarskie, co w postaci okopconych słupów sterczały wśród zieleni... Zajrzał do pustej stajni, do pustych obór, pustych dołów kartoflanych. Przypatrywał się polom niezoranym i niezasianym — i całej pustce która, te miejsca osiadła.
Stał tak na gumnie, z uwagą rozglądając się wokoło. Poczem wrócił do mieszkania. Ale, znalazłszy się tutaj, gwałtownie zaniemógł. W złym stanie przeniesiono go na łóżko. Pani Rudecka poleciła Szczepanowi, żeby za jakąbądź cenę wynajął na wsi lub u żydów parę koni i sprowadził z sąsiedniego miasteczka znanego felczera, który miał wielką w całej okolicy sławę i praktykę. Nad wieczorem felczer, starozakonny, w podeszłym wieku człowiek, przyjechał. Oglądał dziedzica Niezdołów, badał stan rzeczy, cmokał ustami. Zalecił spokój i przepisał rozmaite środki zaradcze. Na gorące prośby panny Salomei obejrzał również powstańca, — co uczynił w wielkim strachu i jeszcze większym sekrecie. Znalazł ciężką, niebezpieczną chorobę. Nie chciał wymienić jej nazwy. Zabronił rozmawiać z nieszczęśliwym księciem, zbliżać się do niego, — przestrzegał przed jakiemkolwiek jego wzruszeniem, otwarcie mówiąc, że może go ono zabić. Wreszcie, mądrze i tajemniczo przewracając oczy, oświadczył, że jak Pan Bóg da, to obadwaj chorzy mogą jeszcze powrócić do zdrowia. On sam nie wiele tu może poradzić. Z tem odjechał.
Pan Rudecki nie przeżył widoku, który nań cze-
Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.