dodawał, że posyła drogiej córce Salomei ostatni grosz, jaki ma, czterdzieści siedm złotych polskich. Raz jeszcze polecając „córeczkę Miję“ Bogu, z którym w sercu umiera, Jemu, co — „niezmiennie czuwa nad światem“ — żegnał ją i błogosławił.
Włościanin, który list przyniósł, dodał ustnie, że ów starszy powstaniec pomarł był wkrótce po napisaniu tego listu i nocą, cichaczem pogrzebany jest przez wiejskich ludzi na starym cmentarzu kapliczki tej wsi górskiej w świętokrzyskich stronach. Chłop ów rozsupłał węzełek i uczciwie wyłożył na ławie ganku doręczone mu czterdzieści siedm złotych polskich. Opowiedział potem wiele szczegółów o ostatnich chwilach życia tego starszego powstańca. Człowiek ten był zgoła inny, niż chłopi niezdolscy. Stał po stronie „wiary“, jako i wszystkie sąsiady we wsiach tamecznych. Głęboko się dziwował chłopom, odgrażającym się na „polaków“, których spotykał w drodze swej, gdy szedł w daleki, pierwszy raz przemierzany świat, niosąc zlecenie. W jego bowiem okolicy ludzie wierzyli swoim i na polską patrzyli stronę, — pomagali w przeprawach, ukrywali rannych, a nawet sami, co młodsi a ognistszego ducha, z partyą chodzili. Obdarowany dziękczynieniem i nakarmiony, poszedł nazad, gdyż trzeba było śpieszyć coprędzej w dużą drogę, a ścieżkami nieznanemi, mało uczęszczanemi, wskróś lasów, żeby się z wojskiem nie zetknąć. Panna Salomea odprowadziła go parę wiorst miedzami pól, — ostatniego świadka, bolesnego zwiastuna. Po rozstaniu, patrzyła za nim długo — długo — za gońcem, co przyszedł
Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.