Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

łością dla odwrócenia podejrzeń. Sen zamienił się na półjawę — półmarzenie, znane tylko kochającym kobietom. Jedno ucho w zaświecie sennych marzeń, a drugie nasłuchiwało oddechu, czujnie chwytając każdy szelest. Myśl pryska, unasza się i leci o sto mil od ziemi, a zarazem trwa nieustające baczenie, rokowanie i logiczne wnioskowanie o postępach i stanie choroby.
Przemarsze i najścia wojsk nie były teraz tak częste, gdyż powstańcy, zaszyci w lasy, odciągali nieprzyjaciela od ludzkich siedlisk. Nadto, główna akcya gerylasówki w inne czasowo przeniosła się strony.
Obiedwie mieszkanki starego dworu korzystały, ile sił starczyło, z tego zbiegu okoliczności i pracowały od świtu do nocy. Tyle było zaległości! Śmiały się głośno i mówiły tylko o rzeczach wesołych dla pokrycia uczuć istotnych, wewnętrznych, — może dla tego zresztą, żeby przez śmiech wywrzeć ucisk na duszę i oduczyć serce nałogu płakania. Ale niezawsze się to udawało. Wietrzono w ogrodzie pewnego słonecznego dnia kufry, na głucho pozamykane tej zimy. Wydobyte rzeczy obiedwie krewniaczki rozwieszały w ogrodzie. Pracowały żwawo i było im wesoło od tej czynności. Ale oto pani Rudecka weszła do mieszkania i długo nie nadchodziła. Wtem młoda panna usłyszała z głębi domu spazmatyczny krzyk. Pobiegła. Szukała, wpadając z pokoju do pokoju. W kącie jadalni, — dużej izby przy kuchni, — zastała panią Rudecką siedzącą na ziemi, za szafą. Nieszczęśliwa matka znalazła w szufladzie ubranko dziecięce Gucia, — syna rozsiekanego w powstaniu. Schwyciwszy dawną kurteczkę ze złocistemi guzi-