pani Rudeckiej, zemdlała. Panna Salomea przybiegła na pomoc, dźwignęła i otrzeźwiła wodą matkę księcia. Furman, który tę rozmowę słyszał, dał koniom po tęgim bacie, nawrócił czwórką w podwórzu i szybko odjechał. Księżna Odrowążowa wniesiona została przez obiedwie panie niezdolskie do stancyi na prawo, leżącej zdala od sypialni rannego. Zaledwie przyszła do siebie, patrząc na pannę Salomeę, spytała:
— To pani uratowałaś od śmierci mego chłopca?
— Skądże ta wiadomość?
— Od doktora... — wyszeptała.
— Od doktora Kulewskiego?
— Tak. Szukałam na wszystkie strony, zjeździłam wszystkie pola bitew, zajazdy, dwory, wsie, rozpytywałam wszystkich ludzi. Nareszcie...
— Ale on jest ciężko chory...
— Chory! Cóż mu jest?
— Nie wiem. Był poraniony...
— Te rany znam. Na głowie, na plecach... oko... Mówił mi doktór wszystko. Czy ta kula jest jeszcze w ranie?
— Kuli już niema.
— Już niema!
— Ale się przyplątała jakaś choroba.
— Mój Boże! A gdzież on jest?
— Teraz nie będzie pani mogła zobaczyć go, boby mógł nie przeżyć wrażenia.
— To taki chory!
— Tak powiedział felczer, co go widział.
— Sprowadzimy doktora! — rzuciła się matka.
— Dobrze! — równie cicho szepnęła młoda.
Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.