Lampy naftowe, świece, maszynki spirytusowe i t. p. środki oświetlające i ogrzewające zostały stanowczo z „Pożarowa“ wykluczone. Natomiast zaprowadzono instalacje elektryczne z centrali tramwajowej; ten sam prąd rozgałęziając się w wielokrotne odnogi, oświetlał i ogrzewał willę. Śniadania i podwieczorki grzano na kuchence elektrycznej z całym systemem silnych opornic.
Tylko do zapalania papierosów i cygar używał Rojecki benzynowej zapalniczki i to z zachowaniem wszelkich środków ostrożności: stawał zwykle w środku pokoju w przyzwoitej odległości od sprzętów.
W pierwszych tygodniach przychodziło Rojeckim z pewną trudnością naginanie się do tych wszystkich urządzeń i nowego trybu gospodarskiego, lecz z czasem przyzwyczaili się. I popłynęło życie w „Pożarowie“ spokojną, pogodną falą dnia powszedniego.
Pan Andrzej pracował w archiwum miejskiem od 8-ej rano do południa, potem wracał do domu, gdzie spędzał resztę dnia „na łonie rodziny“. Bliskość lasu o 2 kilometry za rzeczką umożliwiała częste wycieczki przedwieczorną porą, z których Rojeccy wracali rzeźwi i w różowych humorach. W dnie pochmurne przechadzali się po kolistych, białym żwirem wysypanych ścieżkach i alejach swego jodłowego gaiku. Gdzieś na zboczu odkrył Józio parę granitowych bloków, z których sączyło się źródełko; pomysłowy chłopiec ułożył kamienie w rodzaj cembrowiny i tak powstała studzienka — cel częstych wypraw i źródło ochłody w skwarne dni lata...
Tymczasem w mieście najpopularniejszym tematem rozmów byli Rojeccy i ich „Pożarowo“. Nie było wenty ani towarzyskiego soirée, na którychby o nich nie mówiono. Oni sami mało udzielali się choćby z tego powodu, że kobryńska socjeta omijała zdaleka „Pożarowo“. Ludzie
Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/063
Ta strona została uwierzytelniona.