Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.

przypuścił powtórne natarcie, tłumiąc kosmyki bladobłękitnego ognia, które pełzały zdradliwie pod spodem. Zanim upokorzony żywioł zdołał wzmóc się na siłach, nastąpiła trzecia i ostatnia szarża: tym razem wodą z wiader, które w samą porę podała Marjanna. Ogień ugaszono. P. Andrzej z zaciśniętemi nerwowo pięściami stał jakiś czas bez słowa, obserwując spaloną pościel i nadwęglone do połowy łóżko. Nagle roześmiał się jakoś dziwnie i nieswojo:
— Cha, cha! Mieliśmy „pożar“ w Pożarowie! Nieprawdaż, Maniu? I zdusiliśmy go własnoręcznie, bez niczyjej pomocy — temi gołemi rękami. Zdławiliśmy te czerwoną hydrę — dodał ciszej po chwili. Cha, cha, cha, Cóż Józiu? Podobało ci się, he?
I jakby nigdy nic zasiedli wszyscy troje do kolacji. Późno wieczorem idąc na spoczynek w uszkodzonej silnie sypialni, szepnęła p. Marja mężowi do ucha:
— A jednak Jędrusiu, ogień — to piękny żywioł...
Odtąd „niespodzianki“ zdarzały się w Pożarowie coraz częściej. Z zapamiętałością łobuza urządzał Rojecki rodzinie „ogniste kawały“, nie licząc się z ogromnemi stratami, jakie za sobą pociągały. Bawiło go niezmiernie to rozpętywanie żywiołu, któremu w krytycznej chwili umiał nałożyć wędzidło, napawało szczególną rozkoszą każdorazowe zwycięstwo odniesione nad zdradliwym przeciwnikiem.
Ogień zniszczył pół sypialni, spalił na węgiel parę kosztownych sprzętów, strawił znaczną część bielizny i ubrań. Rojeccy patrzyli na to obojętnie, żądni tylko pożarniczych emocji, spragnieni „czerwonych wrażeń“.
Lecz przed światem ukrywał archiwarjusz starannie swoje „zabawy“: Marjannie pod grozą natychmiastowego wydalenia ze służby nie wolno było przed nikim w mieście