Nagle z grona kobiet u stóp piramidy wysunęła się smukła, jasnowłosa kapłanka w stroju rzymskiej Westalki i podszedłszy do arcykapłana, zarzuciła mu na szyję parę różowych, strojnych w manele ramion.
— Pyrofila! Pyrofila! — poszedł szmer po tłumne.
— Kochanku mój — szeptała kobieta tuląc się do ametystowego pektorału Athrarvana. — Czyż nie jestem młodą i pełną życia? Czyż nie stokroć piękniejszą rzeczywistością niż ta chłodna i zimna kraina ideału, o której zresztą tak pięknie nam mówisz? Pójdź ze mną pomiędzy braci i kochaj jak inni!
I podawała mu karminowe usta.
Lecz Athrarvan i błyskiem dzikiego gniewu w oczach odtrącił ją na odległość ramienia, i nagle piorunowym ruchem wyciągnąwszy z za pasa nóż ofiarny, zatopił go po rękojeść w piersi Pyrofili.
— Giń ladacznico!
Upadła bez jęku, krasząc stopnie ołtarza rubinami krwi młodej, zapędnej.
A on, podnosząc w górę ramię z ociekającym posoką nożem, zwrócił się do oniemiałego z przerażenia tłumu:
— Ofiarowałem ją Ormuzdowi. Krew jej przelana na ołtarzu Ognia niech przyniesie zwycięstwo duchowi światła i prawdy w walce z Ahrymanem o świat, toczącej się od prawieków.
Tu rzucił zbroczony puginał w ognisko i wyrwawszy z pierścienia płonącą żagiew, pochylił ją w linji poziomej:
— Bracia! Jakżem szczęśliwy, jakżem rad! Nadeszła chwila niezwykła, wybiła godzina przesiłu. Bracia! stańmy się ośrodkiem ludzkości, symbolem jej, walczącej w krwawym pocie o wyzwolenie duszy! Bracia! Ofiarujmy życia nasze za grzechy świata! Przywróćmy czystość świętemu
Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.