— Tak — odpowiedziała nieśmiało.
Proń spojrzał bystro na pannę, uśmiechnął się trochę niedowierzająco i obserwował dalej książkę.
A znak był istotnie godny podziwu. Począwszy od stronicy dziesiątej mszału widniał wypalony odcisk ludzkiej ręki. Stygmat był silny i szedł na kilkanaście kartek w głąb; kontury wyraźne, zdecydowane, rysunek palców ostry; po brzegach odcisku papier nosił widoczne ślady nadpalenia: ciemno-brunatną obwódkę.
— Zna pani historję znaku? — zapytał młody uczony.
— Objaśnienia są na karteczce, zawieszonej tu z boku na ścianie puzdra — wyręczył ją w spowiedzi stryj. — Proszę, może pan przeczyta?
Proń przebiegł szybko oczyma karnecik, zapisany drobnym, lecz wyraźnym „maczkiem“:
— W kościele parafjalnym w Winnicy roku Pańskiego 1720 podczas mszy Św. w drugi dzień Zielonych Świąt zjawiła się dusza pana Bonawentury Łaszcza, dziedzica Winnickiego klucza, znanego z życia hulaszczego i pełnego porubstwa, z prośbą o modlitwę i wspominanie nabożne. Na dowód prawdy wypalił potępieniec ślad swojej ręki na mszale.
— Książkę tę — kończył historję proboszcz — podarował mi na pamiątkę ks. Dargan ś. p. proboszcz w Winnicy, dowiedziawszy się, że zakładam muzeum dusz czyśćcowych.
— Piękna pamiątka — mruknął półgłosem Proń i przeszedł do następnego curiosum.
Był niem kwadratowy kawałek płótna z wypalonym śladem pięciu palców; odcisk był delikatny i nie przeżarł materji na wylot: jakby dotknięto się jej z lekka tylko.
— Ślad ręki autentyczny — tłumaczył proboszcz — znaleziony przed pięciu laty na postawie płótna przez
Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.