Andrzeja Świerka, gospodarza z naszej parafji w opustoszałej chacie Ostrwiążów. W domu tym, niezamieszkałym od śmierci ostatniego z rodu Józefa, który zginął, zamordowany w sposób tajemniczy, podobno przez wiele lat straszyło.
— Czy to też należy do muzeum? — zapytał uczony, wskazując na staroświecki, dębowy stół w rogu pokoju.
— Oczywiście, to jeden z mych najpiękniejszych okazów. Dar hr. Łosiów z kościoła parafjalnego w Przemyślanach. Niech mu się pan doktór tylko bliżej przypatrzy.
Proń pochylił się nad stołem i spostrzegł na samym środku dębowej płyty głęboko wyciśnięty stygmat kobiecej ręki.
— Ciekawe! — szepnął, podnosząc pytająco spojrzenie na pannę.
— Ręka Heleny z Cetnerów hr. Łosiowej — odpowiedziała, mieniąc się dziwnie na twarzy pod jego wzrokiem bratanica księdza. — Widmo zmarłej miało ukazać się w Brzuchowicach koło Przemyślan w biały dzień dnia 19 lipca 1750 roku, prosząc o ratunek i na dowód tożsamości zostawiło po sobie tę pamiątkę na stole.
— Syn jej — dorzucił ksiądz — hr. Józef, dał stół ten wraz z opisem zdarzenia na marmurowej tablicy do kościoła w Przemyślanach, skąd dostał się ten nieoceniony zabytek do naszego muzeum.
— Rzecz charakterystyczna — zauważył doktór — że zjawiska stygmatoplastji zdradzają pewien ulubiony typ. Rozczytując się dużo w odnośnej literaturze, ze zdumieniem doszedłem do przekonania, że dusze pokutujące chętnie objawiają się w ten sam sposób. Widać u nich, że się tak wyrażę, pewną manierę. Tak naprz. bardzo często czyta się o odciskach rąk na stołach lub
Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.