Zachowanie się Kobierzyckiego po wypadku było dla Stachy zagadką. Przez dłuższy czas po pożarze nie pokazał się w willi i jakby jej unikał. Dopiero po kilkakrotnem zaproszeniu przyszedł wielce onieśmielony i zakłopotany. Z namiętności, która wybuchła tak żywiołowo na chwilę, nie pozostało ani śladu; był znów, jak dawniej, wytworny i uprzedzający grzeczny, lecz nie wykraczał poza granice zwykłej znajomości. Zdawało się, że zupełnie zapomniał o tem, co zaszło między nimi podczas pożaru.
Mimo widocznych objawów uczucia ze strony Olszyckiej, zachowywał się wstrzemięźliwie i z rezerwą. O powtórzeniu sceny z 22 sierpnia nie mogło być mowy, czuł się do czegoś podobnego wprost fizycznie niezdolny; stąd płynęła przesadna powściągliwość wobec wylewów uczuciowych Stachy, których nie mógłby po męzku zaspokoić.
Wejrzawszy jednak głębiej we własne wnętrze, zauważył, że w jego życiu erotycznem zaszła pewna zmiana: mimo zupełnej obojętności zmysłów, odczuwał dla złotowłosej kobiety silniejszą niż dawniej sympatję; lecz było to uczucie zgoła platoniczne, jeśli wogóle to, co dla niej odczuwał, można było nazwać uczuciem. W każdym razie wkrótce zrozumiał, że rozstanie byłoby dlań obecnie rzeczą, nader przykrą jeśli nie bolesną; potrzebował jej towarzystwa i z nietajoną radością śpieszył na spotkanie.
Lecz jej to nie wystarczało. Pani Olszycka pokochała go miłością silną i namiętną kobiety zdrowej i normalnej i pragnęła, aby odpowiedział podobnie. Jego niewytłómaczony opór, zwłaszcza po tem, co zaszło, obrażał jej godność niewieścią i drażnił zmysły.
Stąd przyszło niebawem do gwałtownych i gorących starć.
Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.