duże palmy figowe u wejścia niby wierne czaty pieściły zielenią spławów przydaszki murowe.
Był to dom Marji, matki Marka, stryjecznego Barnaby. Tu był wieczernik uczniów Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego na Górze Stracenia dni temu 53.
Tu schronili się w trwodze przed żydami po Jego pogrzebie, tu spędzali długie godziny na modlitwie i krzepieniu serc, gdy Mistrza nie stało, gdy odszedł od nich, pozostawiając samych w bólu i żałobie bez miary.
I dziś zgromadzili się potajemnie, by naradzić się pospołu nad tem, co czynić i dokąd zwrócić umączone pościgiem stopy.
Bo wieści, jakie przyniósł z miasta Nikodem, członek Sanhedrynu, zaniepokoiły wielce, zwłaszcza trwożliwych z natury. Starsi bowiem z żydowskiej Rady, bojąc się kary za ukrzyżowanie Mistrza, rozsiewali oszczercze pogłoski o Jego uczniach i apostołach, odgrażając się, że wytępią wszystkich mocą swej zwierzchniej władzy, lub oczernią przed rządem cesarskim jako buntowników i wrogów rzymskiego imperium.
Więc struchleli co słabsi i z trwogą garnęli się pod skrzydła Piotra niby pisklęta po schron, opiekę, pociechę...
Przy bramie w murze u wejścia stało dwóch strażników i nie wpuszczało nikogo do wnętrza, jeśli nie wykazał się znaczkiem tesserą zwanym. Na dziedzińcu przed domem odmawiało kilku wiernych poranne modlitwy, inni, którzy już pokrzepili dusze rozmową z Panem, gwarzyli przyciszonym głosem lub spoglądali w górę ku oknom wierzchniego piętra, gdzie w wieczorniku obradowali apostołowie.
A był z nimi i Józef z Arymatei, ten sam, co się o grób dla Pana wystarał i wyprosił u Piłata pozwolenie na pogrzeb i Natanael z Kany galilejskiej Bartłomiejem
Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.