Strona:PL Stefan Grabiński - Szalony pątnik.djvu/053

Ta strona została uwierzytelniona.

i runął weń złamanym, bezwładnym ruchem. Znużona głowa opadła ciężko na poręcz, oczy zanurzyły się w przestrzeń pól. Wtedy spostrzegli, że Rozmuski był siwy jak gołąb...
Milcząc, trzech mężczyzn opuściło pokój i pospiesznie wdziawszy futra, odjechali. Jakiś czas dochodziły z oddali srebrzyste potrząsy dzwonków i rżenie wypoczętych koni. Potem zaległa cisza...
W komnacie szemrał pod dzwonem pacierze zegar półwieczny, krzątał się ostrożnie Filip, zbierając karty i gasząc dogorywające świece...
Przez szybę spływał cicho brzask na pochyloną nizko, mleczno-białą głowę mężczyzny w fotelu...

W trzy tygodnie potem rozeszła się po okolicy wiadomość, że Stefan Rozmuski zerwał z narzeczoną.