Onegdaj popołudniu o zwykłej godzinie ordynacyjnej przyjąłem nową pacjentkę: zaszczyciła swą wizytą mnie, początkującego neurologa, pani Wanda Czelawa, żona powszechnie znanego profesora dr. S. W. Czelawy, który od szeregu już lat, zajmując katedrę filozofji w naszem mieście, zdobył sobie sławę wybitnego badacza z dziedziny psychopatologji.
Zjawienie się tej pięknej, dziwnie ujmującej słodyczą wyrazu kobiety, zdziwiło mnie niezmiernie. Nie mogłem zrazu pojąć, dlaczego nie zwróciła się po radę lekarską do męża, który wprawdzie w ostatnich czasach ograniczył się niemal wyłącznie do sfery teoretycznych dociekań, mimo to jednak niewątpliwie w tym wyjątkowym wypadku zrobiłby ustępstwo. Dopiero zwierzenia jej, pozostające w ścisłym związku z domniemaną chorobą nerwów, rzuciły nowe światło na pobudki tego kroku. Objawy towarzyszące rzekomej chorobie nosiły istotnie tak specjalny charakter, że pani Wanda nie tylko nie mogła, owszem nie powinna była szukać pomocy u męża.
Z właściwą kobietom subtelnością uczuć zrozu-
Strona:PL Stefan Grabiński - Szalony pątnik.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.
PROBLEMAT CZELAWY