Strona:PL Stefan Grabiński - Szalony pątnik.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.
OSADA DYMÓW

Odbiwszy od lądu w San Francisko, statek nasz pożeglował w kierunku północnym, prując wzdłuż wybrzeża spokojne fale Wielkiego Oceanu. Minęliśmy końcowy cypel Kalifornji i płynąc równolegle do poszczerbionych łańcuchów Andów, zapuściliśmy się w kręty labirynt archipelagu księcia Walji. Ponieważ parowiec zmierzał dalej na północ, my zaś chcieliśmy wylądować w kraju czerwonoskórych Thlinkitów — przeto wysiadłem wraz z towarzyszem w porcie na wyspie królowej Karoliny, by tu zaczekać na przygodny statek, kursujący między wyspą a wybrzeżem.
Przerwę w podróży wyzyskaliśmy nader pożytecznie, załatwiając w składach portowych cały szereg zakupów, które wypełniły wybornie luki w wyekwipowaniu niezbędnem dla poszukiwaczy złota.
Ben Heading, mój przyjaciel i jedyny towarzysz awanturniczej wyprawy, okazał teraz swój spryt i praktyczność yankeesa, który w miejscowości widzianej po raz pierwszy w życiu, znalazł się odrazu, jak w najludniejszej dzielnicy rodzinnej Philadelphii, gdzie spędził większą część niespokojnego żywota.