połacią Alaski, kraj pierwotny, mało przez podróżników zbadany, a bogaty. Trudności piętrzyły się — w miarę jak zapuszczaliśmy się w głąb dziedziny wojowniczych Atapasków. Plemię to dzikie, łączące w charakterze cechy Indjan Ameryki środkowej i swych pobratymców północno-zachodnich, usposobione było dla białych intruzów nieprzychylnie i należało się mieć na baczności, by nie wpaść w jaką pułapkę. Zwłaszcza szczep Czippewesów i t. zw. Yellowknives’ów, czyli Żółtych Chłopców, dawał się niejednokrotnie białym osadnikom dobrze we znaki. Osady skwaterów, naokoło skąpo rozrzucone, nie użyczały dostatecznej obrony; milami ciągnęły się głuche bory jaworowe, podszyte leszczyną, splątane dzikim powojem, bez ścieżek, bez przesieczy. Czasem ni stąd ni zowąd można się było natknąć na indyjską wieś, zapadłą wśród leśnej głuszy, dziką, rozbrzmiewającą tonami bojowej pieśni lub zawodzącą skargami pogrzebowych płaczek.
Parę razy ledwo z życiem uszliśmy przed pogonią zezowatych Kuczimów, kiedyindziej znów cudem tylko udało nam się wymknąć z niewoli u zajadłych Bobrowców.
Dużą pomoc stanowiła osoba Headinga, znanego w tych stronach od lat pod przydomkiem „Szarego Oka“. Ben pozostawał w przyjaznych stosunkach z dowódcami kilku plemion tubylczych, zaskarbiwszy sobie ich życzliwość na wyprawach łowieckich lub w wal-
Strona:PL Stefan Grabiński - Szalony pątnik.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.