Od lat przeszło dwunastu Wrześmian przestał pisać zupełnie. Wydawszy w r. 1900 czwarty z rzędu tom swych oryginalnych, jak obłąkanie dziwnych utworów, zamilkł i bezpowrotnie usunął się z widowni świata. Od tego czasu nie ruszył piórem, nie odezwał się choćby błahym wierszem. Nie wydrożyły go z milczenia zachęty przyjaciół, nie podnieciły uwabne głosy krytyków, którzy z przydługiej pauzy wysnuwali domysły o nowem jakiemś, szeroko zakrojonem dziele. Lecz oczekiwania zawiodły i Wrześmian nie przemówił już nigdy.
Zwolna zaczęła się o nim ustalać opinja oczywista, jak słońce jasna i prosta: wyczerpał się przedwcześnie. — Tak, tak — pochylali smutno głowy literaccy smakosze — wypowiedział się za szybko. Nie znał ekonomji tworzenia; zbyt wiele zagadnień naraz poruszał w jednej kreacji. Raził istotnie przerostem myśli, które zgęszczone w zwarte skróty, nużyły tężyzną treści. Napój był za mocny; należało go raczej podawać w lżejszych, rozwodnionych nieco dozach. Sam sobie zaszkodził: zabrakło tematu.
Strona:PL Stefan Grabiński - Szalony pątnik.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.
DZIEDZINA