Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/102

Ta strona została skorygowana.

dziś jeszcze przezacny Fiore (skazany na śmierć w Neapolu w r. 1800) powiada mi:
„Za wysoko rozpnasz sieci“ (Tucydydes).
Ciotka Elżbieta mawiała zwykle, kiedy coś nadzwyczajnie podziwiała:
„To jest piękne jak Cyd“.
Czuła — ale nie wyrażając jej nigdy — dość zdecydowaną wzgardę dla fontenellizmu swego brata (Henryka Gagnon, mego dziadka). Ubóstwiała moją matkę, ale nie rozczulała się mówiąc o niej, jak dziadek. Zdaje mi się, że nigdy nie widziałem aby ciotka Elżbieta płakała. Raczej przebaczyłaby mi wszystko, niż to, że nazwałem ojca ten człowiek.
„Ale jak ty chcesz, abym ja go kochał? mówiłem. Z wyjątkiem tego że mnie czesał kiedy miałem strupy, co on kiedy zrobił dla mnie?
— Jest tak dobry, że cię prowadzi na spacer.
— Wolę raczej siedzieć w domu, nienawidzę spacerów do Granges“.
Raz w rozmowie o mojej matce zdarzyło się ciotce powiedzieć, że ona nie kochała mego ojca. To była dla mnie rzecz olbrzymiej doniosłości. Byłem jeszcze, w głębi duszy, zazdrosny o ojca.
Opowiedziałem to Marion, która mnie przepełniła radością, opowiadając że, w epoce zamęścia mojej matki, około 1780, matka rzekła jednego dnia do ojca, który jej nadskakiwał: „Zostaw mnie, brzydalu“.
Nie oceniałem wówczas szpetoty i nieprawdopodobieństwa takiego odezwania, widziałem tylko treść, która mnie uszczęśliwiła. Tyrani są często niezręczni; to jest może rzecz, która mnie najbardziej śmieszyła w życiu.
Mieliśmy kuzyna Senterre, człowieka zbyt dwornego, zbyt wesołego, i tem samem dość niesympatycznego dziadkowi, który był o wiele ostrożniejszy i może nie zupełnie wolny od zawiści wobec tego biednego Senterre, obecnie wiekowego i dość podupadłego.