Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

z pana Błażeja, który śmiał się wraz z innymi. Krewniak ich, Bonne-Savardin, kupiec z Marsylji, był bardzo elegancki; ale chluba rodziny, fircyk na którego wszyscy patrzyli z szacunkiem, był w służbie królewskiej w Turynie, widziałem go tylko przelotnie.
Przypominam go sobie jedynie z portretu, który pani Kamilla Gagnon ma teraz w swoim pokoju w Grenobli (pokój nieboszczyka dziadka: portret, strojny czerwonym krzyżem, z którego cała rodzina jest dumna, wisi między kominkiem a alkierzem).
Była w Echelles duża i piękna dziewczyna, zbiegła z Ljonu. (Zatem terror zaczął się w Ljonie: to mogłoby mi dostarczyć ścisłej daty. Ta rozkoszna podróż przypadła przed zdobyciem Sabaudii przez generała Montesquiou, jak powiadał wówczas, i po ucieczce rojalistów z Ljonu).
Panna Cochet była pod opieką matki, ale w towarzystwie swego amanta, przystojnego młodzieńca, pana M..., bruneta z miną dość smętną. Zdaje mi się, że dopiero co przybyli z Ljonu. Później, panna Cochet wyszła za przystojnego dudka, mego krewniaka (pan Doyat z la Terasse) i miała syna w szkole Politechnicznej. Zdaje się, że była potrosze kochanką mego ojca. Była duża, dobra, dość ładna i, wówczas kiedy ją znałem w Echelles, bardzo wesoła. Była urocza na podwieczorku w Berlandet. Ale panna Poncet, siostra Kamilli (dziś wdowa po panu Blanchet) miała urodę wytworniejszą; mówiła bardzo mało.
Matka ciotki Kamilli i panny Poncet, pani Poncet, siostra panów Bonne i pani Giraud, teściowa mego wuja, była to najlepsza kobieta pod słońcem. Dom jej, gdzie mieszkałem, to była generalna kwatera wesołości.
Ten rozkoszny dom miał galerję drewnianą i ogród od strony rzeki Guiers. Przez ogród szła ukośnie tama na Guiers.
Na drugim podwieczorku w Berlandet zbuntowałem się z zazdrości: panienka, w której się kochałem, robiła słodkie oczy do mego rywala mającego dwadzieścia lub dwadzieścia pięć lat. Ale kto był przedmiotem mojej miłości? Może to sobie przypomnę, jak