Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/110

Ta strona została skorygowana.

wiele rzeczy przypomina mi się wśród pisania. Miejsce tej sceny widzę tak wyraźnie, jakgdybym je opuścił przed tygodniem, ale bez żadnej fizjognomji.
Pamiętam, że po tym wybuchu zazdrości ciskałem kamienie w stronę dam. Wielki Corbeau, oficer na urlopie, wziął mnie i posadził na jabłoni czy na morwie, między dwiema gałęziami, z których bałem się zejść. Zeskoczyłem, uderzyłem się i uciekłem.
Zwichnąłem sobie trochę nogę, i uciekałem kulejąc; kochany Corbeau gonił za mną i zaniósł mnie na ramionach aż do Echelles.
Grał on potrosze rolę patito; powiadał mi, że kochał się w pannie Kamilli Poncet, mojej ciotce, która przełożyła nadeń świetnego Romana Gagnon, młodego adwokata z Grenobli, wracającego z emigracji z Turynu.
Spotkałem na chwilę w czasie tej podróży pannę Teresinę Maistre, siostrę hrabiego de Maistre, autora Podróży dokoła mego pokoju. Dziś jest to już tylko reak, bardzo uprzejmy, wzięty za łeb przez żonę Rosjankę i zajmujący się jeszcze malarstwem. Talent i wesołość znikły, została tylko dobroć.
Co mam powiedzieć o podróży do Groty? Słyszę jeszcze kropie spadające cicho z wielkich skał na drogę. Zrobiliśmy parę kroków w głąb groty z paniami: panna Poncet zlękła się, panna Gochet okazała więcej odwagi.
Co mam rzec o polowaniu w lesie Berland na lewym brzegu Guiers, w pobliżu mostu? Raz po raz ślizgałem się pod olbrzymiemi bukami. Amant panny Cochet był także z nami. Wuj dał memu ojcu ogromnego czarnego psa, zwanego Berland. Po roku lub dwóch, ta pamiątka tak rozkosznego dla mnie miejsca zdechła na jakąś chorobę, widzę go jeszcze.
W lasach Berland pomieściłbym sceny Arjosta.
Lasy Berland i urwiska, które ograniczają je od gościńca Saint-Laurent-du-Pont, stały się dla mnie czemś świętem i drogiem. Tam pomieściłem wszystkie czary Ismeny z Jerozolimy wyzwolonej.