Sunt lacrimae rerum.
Tę samą strunę mego serca wzruszają niektóre partje akompanjamentu Mozarta w Don Juanie.
Pokój biednego Lamberta był przy głównych schodach obok szafy z likworami.
W tydzień po jego śmierci, Serafja, wpadła bardzo słusznie w gniew, ponieważ jej podano zupę na fajansowym wyszczerbionym talerzyku, który widzę jeszcze (czterdzieści lat po fakcie), a który służył do zebrania krwi Lamberta, kiedy mu ją puszczano. Wybuchnąłem nagle płaczem, dławiłem się od szlochu. Nie mogłem wcale płakać po śmierci matki. Zacząłem móc płakać dopiero w więcej niż rok później, sam, w nocy, w łóżeczku. Serafja, widząc że płaczę po Lambercie, zrobiła mi scenę. Odszedłem do kuchni, powtarzając półgłosem, jakby przecz zemstę: haniebne! haniebne!
Moje najsłodsze chwile spędzone z przyjacielem były wtedy, kiedy zajęty był piłowaniem drzewa w drewutni odgrodzonej od dziedzińca sztachetkami z furtką.
Po jego śmierci stanąłem na balkonie drugiego piętra; widziałem doskonale gałki na sztachetach, wydały mi się doskonałe do robienia bąków. W jakim wieku mogłem być wówczas? Ta myśl o bąku świadczy że już byłem w wieku niejakiego rozeznania. Myślę jedno: mógłbym kazać wyszukać metrykę zgonu biednego Lamberta; ale czy Lambert to było imię chrzestne czy nazwisko? Zdaje mi się, że jego brat, który miał małą kawiarenkę, dość podejrzaną, blisko koszar, też nazywał się Lambert. Ale co za różnica, wielki Boże! Uważałem wówczas, że niema nic równie pospolitego jak ten brat, do którego Lambert prowadził mnie czasem. Bo, trzeba wyznać, mimo moich przekonań doskonale i szczerze republikańskich, rodzice moi najzupełniej przelali we mnie swoją arystokratyczną wyłączność. Ta wada została mi; ona to przeszkodziła mi, dziesięć dni temu, uszczknąć miłą awanturkę. Nienawidzę motłochu (to znaczy stosunków z nim), a równocześnie, pod mianem ludu, pragnę gorąco jego szczęścia i sądzę, że nie można mu go
Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/115
Ta strona została skorygowana.