Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/127

Ta strona została skorygowana.

i umarł w 82 roku życia, około 1820, wciąż biedny ale uczciwy do ostatnich granic.
Przechodząc, zerkałem na sklep Falcona. On sam nosił wielki staromodny tupet, starannie upudrowany, i wdziewał piękny czerwony frak ze stalowemi guzami w dnie szczęśliwe dla jego drogiej Republiki. Był to najpiękniejszy okaz delfinackiego charakteru. Sklep jego znajdował się w pobliżu placu św. Andrzeja, przypominam sobie jego przeprowadzkę. Falcon miał zająć sklep w dawnym pałacu Delfina, gdzie był Parlament a potem Apelacja. Przechodziłem często tamtędy aby go widzieć. Miał córkę bardzo brzydką, stały przedmiot żarcików ciotki Serafji, która obwiniała ją, że romansuje z patrjotami zachodzącymi na dzienniki do czytelni jej ojca.
Później Falcon przeniósł się na pobliską ulicę: wówczas odważyłem się zachodzić czytać u niego. Nie wiem, czy w epoce gdy kradłem książki wuja miałem odwagę zaabonować się u niego; ale zdaje mi się, że w jakiś sposób miałem jego książki.
Na bieg moich marzeń wpłynęły potężnie Życie i przygody pani de ***, romans bardzo wzruszający, może bardzo śmieszny, bo bohaterka dostała się w ręce dzikich. Pożyczyłem, zdaje mi się, ten romans przyjacielowi memu Romanowi Colomb, który dotychczas go zachował w pamięci.
Niebawem sprokurowałem sobie Nową Heloizę; zdaje mi się, że wziąłem ją z najwyższej półki bibljoteki ojca w Claix.
Przeczytałem ją leżąc na łóżku w moim pokoiku w Grenobli, zamknąwszy się starannie na klucz: tonąłem w upojeniu szczęścia i rozkoszy trudnem do opisania. Dziś, dzieło to wydaje mi się pedantyczne, i nawet w 1819, w uniesieniach najszaleńszej miłości nie mogłem zeń przeczytać dwudziestu stronic z rzędu.
Odtąd kraść książki stało się mojem najważniejszem zajęciem. Miałem kącik obok biurka mego ojca, przy ulicy des Vieux-Jesuites, gdzie ukrywałem książki, które mi się podobały: egzemplarz Danta z dziwnemu drzeworytami, przekłady z Lucjana przez Perrot