Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/133

Ta strona została skorygowana.

— Och! Raillane przeszedł ich wszystkich. W jaki sposób pański ojciec mógł wybrać takiego człowieka?
— Na honor, nie wiem; byłem ofiarą, a nie wspólnikiem“.
Od paru lat, ksiądz Dumolard często odprawiał mszę u nas, we włoskim salonie dziadka. Terror, który nigdy w Delfinacie nie był terrorem, nie spostrzegł się nigdy, że ośmdziesiąt czy sto dewotek wychodziło od mego dziadka co niedzielę w południe. Zapomniałem powiedzieć, że gdy byłem całkiem mały, kazano mi służyć do niszy, i że wywiązywałem się z tego aż nadto dobrze. Miałem minkę bardzo skromną i bardzo poważną. Całe życie obrzędy religijne bardzo mnie wrzuszały. Długo sługiwałem do mszy temu drabowi Raillane, który odprawiał ją w kościele Propagacji na końcu ulicy św. Jakóba, po lewej; był to klasztor, odprawialiśmy mszę na trybunie.
Byliśmy takie dzieci, Reytiers i ja, że, ku naszej wielkiej zgrozie, Reytiers, z pewnością przez nieśmiałość, posiusiał się podczas mszy, do której ja służyłem, na drewniany klęcznik. Nieborak starał się wytrzeć tę wilgoć ku wielkiemu swemu wstydowi trąc kolanem o deskę klęcznika. To była cała historja! Zachodziliśmy często do zakonnic; jedna z nich, wysoka i dobrze zbudowana, podobała mi się bardzo; spostrzeżono to z pewnością (pod tym względem bowiem byłem zawsze bardzo niezręczny) i nie ujrzałem jej już. Zauważyłem, że ksieni klasztoru miała mnóstwo czarnych punktów na końcu nosa; to mi się wydawało okropne.
Rząd popełnił straszliwe głupstwo prześladując księży. Zdrowy rozum Grenobli i jej nieufność do Paryża ocaliły nas od zaostrzenia tego głupstwa.
Księża jęczeli na prześladowanie, ale sześćdziesiąt dewotek przychodziło o jedenastej rano wysłuchać mszy w salonie mego dziadka. Policja nie mogła nawet udawać, że nie wie o tem. Kiedy wychodzono od nas ze mszy, tłok był na Wielkiej Ulicy.