Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/135

Ta strona została skorygowana.

Gdybym był mówił, około 1795, o moim projekcie pisania, ktoś rozsądny byłby mi powiedział: Pisz pan codzień przez dwie godziny, z natchnieniem czy bez. Ta rada pozwoliłaby mi spożytkować dziesięć lat mego życia, głupio zmarnowane na czekanie natchnienia.
Wyobraźnia moja zużywała się na przewidywanie złego, jakie mi czynili moi tyrani i na przeklinanie ich; z chwilą gdy byłem wolny, w salonie matki, miałem swobodę palenia się do czegoś. Namiętnością moją były: medale odlewane w gipsie. Przedtem miałem małą namiętność: pasję do sękatych kijów wycinanych, wdaje mi się, z głogu; polowanie.
Ojciec i Serafja zdławili obie te pasje. Pierwsza znikła pod wpływem żarcików wuja; pasja do polowania, pobudzona rozkosznemi marzeniami zrodzonemi z krajobrazu pana Le Roy oraz gry wyobraźni przy lekturze Arjosta, stała się moim szałem, kazała mi uwielbić Dom wiejski Buffona, kazała mi pisać o zwierzętach, wreszcie zginęła jedynie z przesytu. W Brunszwicku w 1808, bytłm jednym z dyrektorów polowania, gdzie zabijało się po pięćdziesiąt albo sześćdziesiąt zajęcy przy pomocy naganki. Miałem wstręt do zabicia sarny; ten wstręt spotęgował się. Nic nie wydaje mi się dziś lichszą zabawą, niż zmieniać uroczego ptaka w cztery uncje mięsa.
Gdyby ojciec pozwolił mi chodzić na polowanie, byłbym zwinniejszy, co byłoby mi posłużyło na wojnie. Byłem zwinny tylko siłą siły.
Będę jeszcze mówił o polowaniu, wróćmy do medalów.

ROZDZIAŁ XX

Po kilku latach najgłębszego i upadlającego nieszczęścia, oddychałem tylko wtedy, kiedy się ujrzałem sam, zamknięty na klucz w salonie przy ulicy des Vieux-Jesuites, dotąd tak mi znienawidzonym. Przez tych kilka lat serce moje wzbierało bezsilną nienawi-