Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/149

Ta strona została skorygowana.

dając: „Słyszymy bardzo dobrze armaty ljońskie, zwłaszcza wieczór, o zachodzie słońca, kiedy jest wiatr północno-zachodni“.
Patrzałem z najżywszem pragnieniem w tę stronę, ale to było pragnienie, którego nie wolno było zdradzić. Należało pomieścić ten szczegół o wiele wcześniej, ale powtarzam, że, co się tyczy mego dzieciństwa, zachowałem jedynie bardzo wyraźne obrazy, bez daty i bez fizjognomji.
Spisuję je potrosze tak jak mi przychodzą.
Nie mam żadnej książki i nie chcę czytać żadnej książki; zaledwie pomagam sobie głupią Chronologią, która nosi nazwisko owego sprytnego i suchego człowieka, pana Lois Weymar. Tak samo zrobię z bitwą pod Marengo (1800), z kampanją a 1809, z kampanją moskiewską i 1813, gdzie byłem intendentem w Sagan na Śląsku; nie zamierzam bynajmniej pisać historji, ale poprostu notować moje wspomnienia, aby zrozumieć co za człowiekiem byłem: głupim czy inteligentnym, tchórzem czy odważnym, etc., etc. To jest odpowiedź na wielkie słowo: Gnoti seauton, znaj siebie samego.
W czasie tego lata 1793, oblężenie Tulonu przejmowało mnie wielce; rozumie się samo przez się, że rodzina moja pochwalała zdrajców którzy oddali miasto. Jednakże ciotka Elżbieta, ze swoją kastylską dumą, rzekła mi...[1]
Widziałem odmarsz generała Cartean czy Cartaud, który odbył paradę na placu Grenette. Widzę jeszcze jego nazwisko na furgonach defilujących wolno i z wielkim hałasem przez ulicę Montorge ciągnąc do Tulonu.
Czekało mnie wielkie wydarzenie, które mnie bardzo obeszło w danej chwili; ale było za późno, wszelkie węzły przyjaźni między ojcem a mną pękły, a wstręt mój do mieszczańskiej pospolitości i do Grenobli był już niezwyciężony.

Ciotka Serafja była oddawna chora. Wreszcie zaczęto mówić

  1. Zdanie niedokończone.