żyły Południe, cóż będzie w Tuluzie, w Beziers, Pézenas, Digne? W tych miejscowościach powinno się afiszami ogłaszać wymowę francuską na bramach kościołów.
Minister spraw wewnętrznych, który chciałby pełnić swoje obowiązki zamiast intrygować na dworze i w Izbach, jak pan Guizot, powinienby zażądać kredytu dwóch miljonów rocznie, aby podciągnąć do poziomu oświaty innych Francuzów ludność zamieszkującą fatalny trójkąt między Bordeaux, Bayonne i Valence. Wierzą tam ludzie w czary, nie umieją czytać i mówić po francusku. Mogą wydać przypadkowo człowieka niepospolitego, jak Lannes, Soult, ale taki generał...[1] odznacza się niewiarygodną ciemnotą. Sądzę że z przyczyny klimatu i miłości i energji jaką rodzi w człowieku, trójkąt ten powinienby wydać najtęższych ludzi we Francji.
Korsyka nasuwa mi tę myśl. Przy swoich 180.000 mieszkańcach, wyspa ta dała Rewolucji ośmiu lub dziesięciu tęgich ludzi, a departament Północy, ze swemi 900.000 mieszkańcami ledwie jednego. A i to jeszcze nie znam nazwiska tego jednego.
Rozumie się samo przez się, że księża są wszechpotężni w tym nieszczęsnym trójkącie. Cywilizacja istnieje między Lille a Rennes, a ustaje w okolicach Orleanu i Tours. Na południe od Grenobli biegnie jej błyszcząca granica.
Zamianować profesorów Szkoły Centralnej to była rzecz nie kosztowna i łatwa do wykonania, ale trzeba było uskutecznić wielkie reperacje w budynkach. Mimo wojny, wszystkiego dokonywano w tych czasach pełnych energji. Dziadek wciąż żądał funduszów od zarządu departamentu.
Kursa rozpoczęły się na wiosnę, zdaje mi się, w salach tymczasowych.
Sala pana Durand miała rozkoszny widok: wreszcie, po miesiącu, widok ten przemówił do mnie. Było to w piękny letni dzień, łagodny wietrzyk poruszał trawą na stokach przy bramie Bonne,
- ↑ Nazwisko in blanco.