Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/158

Ta strona została skorygowana.

dliwość. Ale pan Jay, w braku wszelkich innych danych, miał emfazę, która, zamiast nas rozśmieszać, rozpłomieniała nas. Pan Jay miał wielki sukces, bardzo doniosły dla Szkoły Centralnej, spotwarzonej przez księży. Miał dwustu czy trzystu uczniów.
Wszystko to siedziało w ławkach po siedmiu lub ośmiu, i wciąż trzeba było robić nowe ławki. I co za modele! liche akty rysowane przez pana Pajou i przez samego pana Jay; nogi, ręce, wszystko bylejak, ciężkie, grube, brzydkie. To był istny rysunek młodego Moreau, albo tego pana Cachoud, który tak pociesznie mówi o Michale Aniole i o Dominikinie w swoich trzech tomikach o Włoszech.
Wielkie głowy rysowane były sangwiną lub udawały ołówek. Trzeba przyznać, że zupełna nieznajomość rysunku mniej biła tam w oczy niż w aktach (nagich postaciach). Zaletą tych głów, które miały po osiemnaście cali wysokości, było to, że kreski były bardzo równoległe; co się tyczy naśladowania natury, nie było o tem mowy.
Niejaki Moulezin, głupi i niemożliwie nadęty, dziś bogaty i ważny obywatel Grenobli i z pewnością jeden z najzawziętszych wrogów zdrowego rozsądku, unieśmiertelnił się niebawem doskonałą równoległością swoich kresek sangwiną. Rysował akty i był uczniem pana Villonne (z Ljonu); mnie, uczniowi pana Le Roy, któremu choroba i dobry smak paryski nie pozwoliły zostać takim szarlatanem jak pan Villonne w Ljonie, rysownik wzorów na materje, dawano jedynie wielkie głowy, co mnie bardzo upokarzało, ale miałem tę wielką korzyść, że było lekcją skromności.
Potrzebowałem jej bardzo, jeżeli mam mówić szczerze. Rodzina moja, której byłem dziełem, szczyciła się memi talentami w mojej obecności; stąd uważałem się za najwybitniejszego młodzieńca w Grenobli.
Niższość moja w zabawach z kolegami z łaciny zaczęła mi otwierać oczy. Ławka z wielkiemi głowami, gdzie mnie posadzono tuż obok dwóch synów szewca o pociesznych gębach (co za los dla