Strona:PL Stendhal - Życie Henryka Brulard.djvu/162

Ta strona została skorygowana.

Anglès) był jej kochankiem. Biedna kobieta nudziła się, jak przypuszczam, bardzo, mimo dygnitarstw męża.
Ten mąż, syn sławnego skąpca i sam skąpy, to było najbardziej ponure bydlę, umysł najbardziej jałowy, najbardziej anty-matematyczny. Zresztą paskudny tchórz: opowiem później historję o jego policzku. Około 1826 czy 1829 stracił prefekturę policji, zbudował sobie piękny zamek w górach blisko Roanne i wnet umarł tam bardzo nagle, jeszcze młodo. Było to skończone bydlę, miał wszystkie przywary charakteru delfinackiego, podły, chytry, małostkowy, wyzyskujący każdy drobiazg.
De Renneville, kuzyn Monvalów, był piękny i zwierzęco głupi. Ojciec jego był to najbrudniejszy i najpyszniejszy człowiek w całej Grenobli. Nie słyszałem o nim od czasu szkoły.
De Sinard, dobry uczeń, doprowadzony do torby żebraczej przez emigrację, protegowany i wspierany przez pana de Vaulserre, był moim przyjacielem.
Wróćmy do owej tablicy, przy której głowa wydającego lekcję była na dobrych ośm stóp nad ziemią. Ja, wywoływany raz na miesiąc, bynajmniej nie wspomagany przez pana Dupuy, który rozmawiał z Monvalem lub z p. de Pina gdy ja przeprowadzałem dowód, bełkotałem wystraszony. Kiedy z kolei wyszedłem do tablicy przed sędziami, strach mój spotęgował się, zaplątałem się patrząc na jury, a zwłaszcza na straszliwego pana Dausse, siedzącego po prawej stronie koło tablicy. Zdobyłem się na tę przytomność umysłu, aby na nikogo nie patrzeć, aby myśleć już tylko o moim rachunku, i wywiązałem się z niego poprawnie, ale zmęczywszy moich egzaminatorów. Co za różnica z tem co miało być w roku 1799! Mogę powiedzieć, że to własną zasługą wybiłem się w matematyce i w rysunku.
Byłem gruby i nieduży, miałem surdut jasno szary, stąd ta wymówka.
„Czemu nie dostałeś nagrody? pytał dziadek.
— Nie miałem czasu“.